Pomysły są jak dzieci.
Musimy sobie wprost powiedzieć, że kreatywnie rzecz ujmując, pomysły na początku swojej drogi są jak małe dzieci. Może i są śliczne, ale nie wiadomo, co z nich będzie.
Trudno przewidzieć, który pomysł okaże się tym najlepszym, a często jest przecież tak, że zanim dojdziemy do tego dobrego, najpierw przedzieramy się przez gąszcz tych nietrafionych. Racjonalnie rzecz ujmując, wiemy o tym. Wiemy, że poszukiwanie TEGO CZEGOŚ wymaga czasu, testowania różnych opcji, modyfikowania tego, co już mamy.
A jednak mordujemy kreatywność dość łatwo.
Często w procesie wymyślania różnych opcji włącza się nasz krytyczny umysł i ocenia srogo to, co słyszy. Wówczas wyrywa się z ust: „To bez sensu!”, „To się nie uda”, „A kto to wymyślił?”
To trochę tak, jakby małemu dziecku powiedzieć, że rozczarował nas tym, że nie zdał na prawo. Nieważne, że jeszcze nie umie chodzić. My już wiemy, że z tego nic nie będzie.
Skrytykuj mnie, a nigdy się nie odezwę…
Ta krytyka jest źródłem ciszy. To ona właśnie powoduje, że ludzie czasem nie chcą dzielić się swoimi pomysłami. Nie chcą usłyszeć, że to, co mówią jest głupie. Boją się, że gdy odsłonią się, to ktoś stwierdzi, że się nie nadają do tego, co robią. Więc lepiej się nie wychylać. Szczególnie, gdy w zespole jest szef, który zawsze wie lepiej i ma swoje pomysły, które chce, by realizować.
Jeśli nie zadbamy o środowisko, które sprzyja kreatywności, to jej nie będziemy mieli – proste.
Innymi słowy, gdy na spotkaniu pytasz: „Kto ma nowy pomysł na to, jak poprawić efektywność procesu?” i brak odpowiedzi, to mogą się zadziać potencjalnie te 3 rzeczy.
– brak rozgrzewki na kreatywne myślenie powoduje, że nie mamy szybkiego dostępu do kreowania – pisałam o tym tu – to może też powodować wrażenie, że w zespole „nie ma kreatywnych ludzi” i „wszystko jest na głowie szefa”,
– problem jest zbyt ogólnie sformułowany i nie wiadomo, na czym tak naprawdę polega, w związku z czym trudno powiedzieć, jakie jest rozwiązanie – więcej znajdziesz o tu,
– w danym zespole nie ma jeszcze zbudowanego bezpieczeństwa na tyle, by ludzie chcieli mówić o swoich pomysłach, szczególnie tymi, które z początku mogą brzmieć nierealnie.
Więc czego nam trzeba, by dzielić się swobodnie kreacją?
Potrzeba nam:
- poczucia bezpieczeństwa, że gdy opowiemy o naszym pomyśle, to nie stracimy na poczuciu swojej wartości,
- zgody na popełnianie błędów i porażki.
Jak to zrobić?
Konieczne jest budowanie zaufania i bezpieczeństwa w zespole. Jednym z elementów jest otwarta komunikacja i jasne jej zasady. Mam dziś takie przekonanie, że opłaca się ustalać reguły gry w zespole. W tym przypadku edukować się nawzajem czym jest kreowanie, jak wygląda ten proces, czego potrzebujemy od siebie nawzajem, co nam pomaga, co blokuje i tak dalej.
Dzięki temu, można budować atmosferę zespołu stale uczącego się, który dzieli się wiedzą, doświadczeniem i pomysłami.
A jednocześnie doskonali sztukę dawania sobie feedbacku, by rosnąć w siłę. Nawet jeśli feedback jest krytyczny nadal ma potencjał do zainspirowania do zmian i wzmacniania potencjału drugiego człowieka.
Bo gdy oddzielisz pomysł od człowieka i zajmujesz się tylko pomysłem, cała uwaga idzie tam, gdzie powinna. A jeśli do tego dodasz obserwacje i wzmocnienia, zamiast ocen, to buduje się partnerstwo, które prowadzi do coraz lepszych efektów.
Żałuję, że nie wiedziałam takich rzeczy kilka lat temu… 😉
Jestem ciekawa czego Ty potrzebujesz, by kreować i dzielić się tym, co wymyślisz. Chętnie o tym przeczytam – napisz do mnie: kontakt@martosfera.pl
A jeśli lubisz tematy związane z zarządzaniem zespołem, budowaniem zespołu i komunikacji zapisz się na mój newsletter, oprócz ciekawych treści, które tworzę, otrzymasz na przykład tipsy do wdrożenia na już 🙂
Bądźmy dla siebie łagodni,
Marta