Co to znaczy być sobą?
Pamiętam, jak byłam małą dziewczynką to bardzo, ale to bardzo chciałam, aby wszyscy mnie lubili. Nie pamiętam dlaczego, ale tak było. Taka byłam, świadomie czy nie – tak zdecydowałam. Paradoksalnie dziwiło mnie, gdy ktoś mnie zauważał. Wydawało mi się, że jestem absolutnie nijaka. Z pewnością, w tym zakresie, nie miałam pewności siebie. Choć może wyglądało na to, że mam.
Pamiętam też, że starałam się mówić tak, aby mnie lubiono. Choć nie zawsze mi to wychodziło. Nigdy nie kłamałam. To jedna z tych zasad, których nie zmienię w swoim życiu. Zawsze uważałam i nadal uważam, że kłamstwo jest dla tchórzy. A ja, choć nie uważam się za odważną, to za tchórzliwą też nie. Jednak były chwile, gdy prawdę, którą serwowałam według zasady, że nigdy nie kłamię, można było rzucać niczym kamieniem. Czasami była podana za mocno, za dosadnie, za bardzo.
Musiałam się nauczyć, że mówienie prawdy nie oznacza mówienia wszystkiego i na raz.
Musiałam nauczyć się, że prawda podana w sosie lekkostrawnym nadal jest prawdą i działa lepiej.
Musiałam się nauczyć, że moje opinie są moimi opiniami, a nie faktami.
A przede wszystkim, musiałam się nauczyć, żeby mówić trudną prawdę wtedy, gdy ktoś o nią poprosi. W innym przypadku, po prostu milczeć.
Zawsze wszystkich traktowałam równo, zakładałam dobre intencje u ludzi, koleżanka nazwała mnie kiedyś naiwną, bo nie zauważałam tych złych. Pewnie tak było. Wiele razy dostałam za to po nosie. A kilka lat temu przeczytałam słowa Anthony’ego Hopkinsa:
„Kiedyś traktowałem ludzi dobrze, teraz – z wzajemnością.”
Spodobało mi się. Wprowadziłam w życie. Nie traktuję już ludzi z równym szacunkiem. Nie staram się nadto przypodobać każdemu. Ale uwielbiam okazywać podziw osobom, które na to zasługują. To nie fizyka kwantowa – wystarczy być po prostu miłym człowiekiem.
Kiedyś myślałam, że bycie sobą oznacza, że nie zmienia się swoich poglądów, mówi i robi się ciągle to samo i tak samo. Bo to jest konsekwencja. Teraz mam zupełnie inaczej. Od momentu, kiedy otworzyłam się na świat i czerpię z niego inspirację, cały czas się zmieniam. I dobrze mi z tym. A konsekwencja objawia się tym, że każdego dnia jestem troszkę inna.
Po drodze zrozumiałam również, że to zupełnie ok reagować różnie w różnych sytuacjach.
Teraz, zamiast myśleć o innych, najpierw myślę o sobie. Nie dlatego, że jestem egoistką z natury. To dlatego, że nauczyłam się być egoistką. Zdrowy egoizm pozwala mi najpierw zadbać o siebie, aby później więcej dać światu. Bo gdy ja jestem nieszczęśliwa, nie dam szczęścia innym. Bo gdy mi smutno, nie rozdam uśmiechów za darmo. Bo gdy sama nie wiem, nie podpowiem innym.
Nauczyłam się nie przejmować opiniami osób, które mi nie imponują. Nauczyłam się wybierać, czyje opinie są dla mnie ważne. Nauczyłam się odrzucać te, które nie wnoszą niczego wartościowego do mojego życia. Meryl Streep powiedziała
„Kiedyś wchodziłam do pokoju pełnego ludzi i zastanawiałam się, czy oni mnie lubią. Dziś wchodzę i zastanawiam się, czy ja ich lubię.”
Spodobało mi się. Wprowadziłam w życie. Dziś o wiele częściej zastanawiam się „Czy mi tu jest dobrze?”.
Kiedyś myślałam, że niczego nie stworzę. Bo przecież nie wymyślę czegoś nowego. Teraz wierzę, że każdy z nas jest absolutnie wyjątkowy i niepowtarzalny, zatem cokolwiek zrobię po swojemu, będzie nowe.
Potem dopadła mnie panika. Że mogę za dużo. Za co się zabrać? Od czego zacząć? Łatwo się rozpraszałam, wymyślałam coś nowego i ekscytowałam tym, co miałam w głowie. Nie kończyłam tego, co zaczynałam, bo to żmudne, bo to nudne, bo to niedoskonałe. Aż usłyszałam Olę Budzyńską, która powtarza od lat:
„Zrobione jest lepsze od doskonałego.”
Nie chodzi o robienie byle czego, o nie. Chodzi o to, by robić rzeczy najlepiej, jak się potrafi, przyłożyć się maksymalnie i wprowadzić w życie, a nie kisić i czekać aż w końcu zrobi się to idealnie.
Spodobało mi się. Wprowadziłam w życie. Nauczyłam się mówić dziwne słowa: „możliwe” zamiast „nie”, „samodyscyplina” zamiast „motywacja”, „struktura” zamiast „jakoś to będzie”😉. Kiedyś nie przeszłyby mi przez gardło, bo myślałam, że zabijają spontan i zabierają wolność. Ale to teraz czuję się wolna, bo teraz więcej rzeczy kończę. Częściej jestem z siebie dumna. Mam siły na nowe, bo zamykam stare. Pewnie dlatego w ogóle prowadzę tego fanpage’a, robię livy i dzielę się tu wiedzą. Dzięki temu jestem lepszą trenerką na sali szkoleniowej.
Każdego dnia odkrywam coś innego. I sprawdzam, czy to jest spójne ze mną, czy zgodne z moimi wartościami, czy pomaga? Jeśli tak i jeszcze wzbogaca to, kim jestem, to biorę. Bo wtedy jestem sobą. Jestem sobą nawet, gdy się zmieniam – pod warunkiem, że chcę, a nie muszę, że mam prawo wyboru, że sama decyduję. Mam wielkie szczeście, że mogę tak żyć.
Być sobą nie znaczy być zawsze takim samym…
Czasem to szukanie lepszej wersji siebie.
Sprawdzaj, testuj, badaj.
Popełniaj błędy.
Poprawiaj.
Decyduj.
Zmieniaj.
Oczywiście, jeśli chcesz tego.
***A czym dla Ciebie są słowa BYĆ SOBĄ?*** Napisz proszę w komentarzu, będzie mi ogromnie miło Cię czytać!
Życzę Ci cudownego dnia!
Marta