Znasz to? Opowiadasz coś komuś, dzielisz się emocjami, mówisz co dziwnego/strasznego/smutnego Cię spotkało. Jesteś w swojej historii i nagle w pół zdania ten ktoś Ci przerywa i mówi:
TO JEST NIC! ZARAZ CI OPOWIEM, CO MNIE SPOTKAŁO!
I po rozmowie.
W najlepszym wypadku zaczyna się gra MOJE GORSZE. Czyli licytujemy się, kto miał gorzej. Mówię, że w najlepszym przypadku, bo w sumie to gra i jakby nie było, czasem sprawia frajdę.
Ale często po takich słowach milknę.
Nie chce mi się dzielić się swoimi sprawami z tą osobą.
Słyszę, że mnie nie słucha.
Czasem, gdy mam siły, mówię: „Poczekaj, nie skończyłam.” „To dla mnie ważne, by skończyć, potem posłucham Ciebie.”
Ale to naprawdę musi mi zależeć na kimś, by to zrobić.
Najczęściej rośnie we mnie bezradność, czasem irytacja, że ktoś mi bezpardonowo przerywa. I milknę, by ugasić złość. Nie mam wtedy werwy na dodatkowe starania. Nie chce mi się i już.
Z asertywnością tak właśnie jest.
Czasem wymaga wysiłku i tak sobie myślę (choć może zabrzmi to kontrowersyjnie), że nie dla każdej osoby warto się starać.

A w tej grupie ją ćwiczymy: Asertywnie z Martosferą – zapraszam 🙂
Bądźmy dla siebie łagodni,
Marta