To nie jest to post dla wszystkich. Jeśli jesteś osobą, która potrafi sobie wyznaczyć jeden cel i podążać za nim, mimo różnych rozpraszaczy – to nie jest post dla Ciebie.
Jeśli tak masz, to nie czytaj. Zdziwi Cię, że ludzie tak mają. Może to Tobą wstrząsnąć. Nie czytaj 😉 Chyba, że po to, aby zobaczyć jak inni mają.
Dla mnie wszystko jest inspiracją. WSZYSTKO. To jest mocna i słaba strona mojego wewnętrznego oprogramowania. Co chwilę coś wpada do mojej głowy, po czym ulatuje, by zrobić miejsce dla nowego. I jest to czasem drażniące nawet dla mnie samej.
Dlatego wykształciłam w sobie pewnego rodzaju strategie zastępcze.
I dziś zapraszam Cię do mojego świata wewnętrznego. A ten rozdział zaczął się, gdy przypomniałam sobie film „50 pierwszych randek”.
Znasz? Nie spojleruję, gdy powiem, że to jest opowieść o dziewczynie, która wskutek wypadku samochodowego nie rejestruje nowych wspomnień, czyli pamięta wszystko przed wypadkiem, a potem tylko to co wydarzyło się danego dnia. Następnego dnia rano wszystko z poprzedniego dnia jest wymazane z karty pamięci.
Dlatego o tym piszę?
Bo mam wrażenie, że czasem mam taki uraz głowy 😉
Obecnie jest tyle informacji, bodźców i inspirujących momentów, że czasem nie ogarniam tego wszystkiego. I zapominam, co sobie postanowiłam. Wiem, masakra. I potem wkurzam się na siebie. I potem martwię, że ze mną jest coś nie tak. A potem przypominam sobie, że to nie jest prawda. Po prostu mój mózg pracuje w taki, a nie inny sposób, więc przyłożyłam się do działania, a nie do zamartwiania.
W związku z tym, po wielu podejściach, testach i porażkach (polegających na tym, że zapominałam, co sobie wymyśliłam) mam całkiem skuteczny system zapamiętywania ważnych dla mnie spraw.
Mam własną ścianę 50 pierwszych kartek (randek). Jest w budowie, więc jeszcze nie ma tam 50 sztuk…
Wpisuję na jednej kartce rzeczy, które są dla mnie na tyle ważne, że chcę je pamiętać dłużej niż jeden dzień. I rano stoję przed tą ścianą i czytam. I przypominam sobie, co wypisałam.
Wiem, dla niektórych to czysta rzeź. Ale dla mnie ulga.
A ponieważ kilka osób o tym wie i stwierdziło, że to całkiem ciekawe, to dzielę się tym z Tobą.
Bo może Ci się przyda.
Albo chociaż myśl, że nie jest mi łatwo być ogarniętą, jak by się mogło wydawać czytając posty.
Nie, nie jestem. Jestem człowiekiem z krwi i kości. Mam swoje ciemne strony mocy 😉 Bo jak każdy, mam swoje silne strony i wynikające z nich ograniczenia. Każdego dnia poznaję się lepiej, by bardziej świadomie wykorzystywać mój potencjał i mieć baczenie na moje słabsze oblicza…
Utrzymanie koncentracji wymaga ode mnie sporego wysiłku i ogromu pracy, bo jestem tak czuła na inspirację, że czasem boję się otworzyć książkę, bo przepadam na wiele godzin w mentalnych wędrówkach i zapalam się, jak stos zapałek na myśl o nowych możliwościach. I drżę z bezradności, bo nie jestem w stanie zrobić wszystkiego.
Dlatego postanowiłam sobie pomagać, by mieć większą kontrolę nad sobą. I kończyć więcej rzeczy. Ale przede wszystkim mieć większe zaufanie do siebie samej. Stąd moje 50 pierwszych randek, o przepraszam, kartek.
Jeśli masz podobnie, to wiedz, że warto szukać swojego sposobu, jakiejś mieszanki wybuchowej, która działa akurat na Ciebie. Bo nie ma złotego środka. Każdy ma swoje potrzeby.
Co więcej, jestem przekonana, że moja ściana ulegnie zmianie za jakiś czas. Bo tak to u mnie działa. Ale ważne, że działa.
A u Ciebie co działa?
Bądźmy dla siebie łagodni,
Marta