Dawno dawno temu, twórca „Teorii wielkiego podrywu” Chuck Lorre popełnił nieudany (jak sam niedawno powiedział) pilot tego serialu. Podobno był tak słaby, że zdecydowano zrobić drugi, po pewnym czasie. I ta druga wersja sprawiła, że świat ogarnęła gorączka nerdów szukających miłości.
Chuck Lorre mówi o pierwszym pilocie: „To był po prostu chaos. Nie chodzi o aktorów, a o to, że na tamtym etapie nie rozumieliśmy jeszcze bohaterów. Musieliśmy ponieść porażkę, żeby zrozumieć, że jeśli do ekosystemu Leonarda i Sheldona wkroczy kobieta, będzie musiała być wobec nich łagodna, ponieważ oni są bardzo bezbronni.”
Czasami, gdy robimy coś po raz pierwszy, nie wiemy, a nawet nie potrafimy przewidzieć, jakie czekają na nas problemy, o pardon, wyzwania. Mimo tej niewiedzy pakujemy się w nowe, z ufnością, że poradzimy sobie ze wszystkim.
I dobrze, czasem trzeba rzucić się na głęboką wodę, by nie dać okazji nas minąć.
Jednak, skoro nie wiemy czego potrzebujemy, bo nie mamy doświadczenia, to skąd czerpać mądrość, by faktycznie robić coś dobrze? Można uczyć się od innych, czytać case study, książki, rozmawiać z ludźmi z branży.
Jednak i tak, będą sytuacje, które zaskoczą nas niewiadomą.
Co można zrobić, by zdobyć doświadczenie, przy maksymalnie efektywnym działaniu?
ZAPLANOWAĆ PORAŻKĘ.
To co wyszło przypadkiem w pilocie „Teorii” można zaplanować. Czyli podjąć działania najlepiej jak się potrafi, jednak ze świadomością, że sukcesem nie będzie stricte wzrost jakiegoś wskaźnika, ale fakt, że wyciągamy wnioski i potrafimy zrobić to samo następnym razem, tyle że lepiej. Taniej, szybciej, ciekawiej.
Porażki są naszą codziennością, jednak to co oddala nas od korzystania z ich potencjału jest to, że wiążemy wystąpienie porażki z obniżeniem naszego poczucia wartości. Raczej się karcimy, niż mówimy „mentalna selfie piona”. Raczej unikamy opowiadania o tym, niż mówienia na głos, by ktoś jeszcze skorzystał z naszego doświadczenia. Raczej zmieniamy temat, niż dokręcić śrubę i wycisnąć wszystkie soki, które skrywają nieznane smaki.
I to jest zrozumiałe.
Co pomaga to właśnie planowanie, że wyjdzie źle. Zrozumienie, że porażkowanie jest metodą zdobywania swoich ważnych celów i bez tego nie da się zajść daleko.
Im częściej zaplanuję porażkę, by się z niej uczyć, tym paradoksalnie moja pewność siebie wzrośnie, bo lekcje, które idą w pakiecie z wtopami mocno uczą pokory, ale i wyostrzają uwagę na skuteczniejsze działanie.
Zatem planujmy edukacyjną porażkę 😊
Bądźmy dla siebie łagodni,
Marta