Dziś przedstawiam Wam inną formę. Jestem ciekawa Waszego odbioru. Ta sama sytuacja. Dwie wersje wydarzeń. Wyjaśnienie na końcu 🙂
Wersja nr 1
Cudowny poranek. Przeciągam oczy i przypominam sobie, co to za dzień! Hura! Mój awans! To dziś przejmuję stary zespół. Ale się cieszę. Wszystko idzie po mojej myśli. Lubię tych ludzi, wiem, że będziemy walczyć ramię w ramię. Tak długo czekałem na ten dzień. No i w końcu. Mam to.
Wiem, że oni też mnie lubią, przecież nie raz po godzinach robiliśmy razem zaległe sprawy, bo jak zwykle w ciągu dnia nie było kiedy. Te telefony, maile, spotkania. Ale takie siedzenie zbliża ludzi. A potem wspólne piwo. Tylko, czy mi teraz wypada chodzić z nimi na piwo? Chyba już nie. O, w mordę, teraz to mnie będą obgadywać. Przecież wiem, jak mogą być niemili.
Janek, na przykład, zazwyczaj taki miły, pomocny, uśmiechnięty, ale w sumie kto wie, może to taka gra, żeby zostawać lepsze zlecenia. A Anka? Ta to się umie ustawić, skąd ona bierze tę energię? Może jakieś dragi? Nie, chyba nie…
A może? W sumie warto się przypatrzeć. Jak dobrze, że byłem na tym szkoleniu dla menedżerów, przecież dałbym ciała jak nic. Znając siebie, to robiłbym wszystko, aby było jak kiedyś. A przekaz na szkoleniu był jasny, jesteś szefem, nie kolegą. Muszę się zastanowić, co zrobić, aby dobrze to rozegrać.
No w sumie, to jasny układ. W pracy się pracuje, a nie przyjaźni z ludźmi. Kogo to obchodzi, jak się ludzie czują w pracy? Na Boga, na pewno nie akcjonariuszy!
Kurczę, dobrze, że jestem ich szefem teraz. Wprowadzę własne porządki. Nie będzie już obgadywania szefa za plecami, chcą mi coś powiedzieć, to prosto w twarz, albo morda w kubeł. Z takimi to trzeba krótko. A jak się komuś nie spodoba, to nara.
Ubieram się i idę do pracy. W drodze rozpatruję wszelkie możliwe opcje i szykuję ciętą ripostę, aby nie dać się zaskoczyć.
Wchodzę do biura i widzę Janka, uśmiecha się do mnie i mówi:
– O cześć, szefie! Dzień dobry 😊
– To się okaże… – mówię i znikam w korytarzu…
Wersja nr 2
Cudowny poranek. Przeciągam oczy i przypominam sobie, co to za dzień! Hura! Mój awans! To dziś przejmuję stary zespół. Ale się cieszę. Wszystko idzie po mojej myśli. Lubię tych ludzi, wiem, że będziemy walczyć ramię w ramię. Tak długo czekałem na ten dzień. No i w końcu. Mam to.
Wiem, że oni też mnie lubią, przecież nie raz po godzinach robiliśmy razem zaległe sprawy, bo jak zwykle w ciągu dnia nie było kiedy. Te telefony, maile, spotkania. Ale takie siedzenie zbliża ludzi. A potem wspólne piwo. Tylko, czy mi teraz wypada chodzić z nimi na piwo? Chyba już nie. O, w mordę, teraz to mnie będą obgadywać. Przecież wiem, jak mogą być niemili.
Zaraz zaraz. Nie dam się zwariować. To zwykły strach i mam do niego prawo. Ale nie dam się zwariować.
Przecież tak naprawdę nawet nie wiem co oni o mnie myślą, bo nie pytałem. Poza tym nie mieli okazji jeszcze mnie poznać od strony szefowania.
Janek, na przykład, zazwyczaj taki miły, pomocny, uśmiechnięty, więc chyba na niego mogę liczyć. A Anka? Ona ma tonę energii, skąd ona ją bierze? W sumie warto się przypatrzeć i się zainspirować? Co ona takiego robi?
Jak dobrze, że byłem na tym szkoleniu dla menedżerów, przecież dałbym ciała jak nic. Znając siebie to robiłbym wszystko, aby było jak kiedyś. A przekaz na szkoleniu był jasny, jesteś szefem, nie kolegą. Ale nie muszę być nieludzki, po prostu mam teraz inną rolę. Muszę się zastanowić, co zrobić, aby dobrze to rozegrać.
No w sumie, to jasny układ. W pracy się pracuje, ale bez zaufania daleko nie zajedziemy. To absolutna podstawa działania każdego zespołu. Mam nadzieję, że akcjonariusze biorą to pod uwagę!
Kurczę, dobrze, że jestem ich szefem teraz. Wprowadzimy nasze wspólne porządki. Nie będzie już obgadywania szefa za plecami, chcą mi coś powiedzieć, to poproszę ich o to, byśmy zbudowali taką atmosferę, aby mogli bez obaw powiedzieć mi prosto w twarz. Wiem, że bez nich nie dam rady.
Ubieram się i idę do pracy. W drodze rozpatruję wszelkie możliwe opcje i szykuję coś miłego na powitanie.
Wchodzę do biura i widzę Janka, uśmiecha się do mnie i mówi:
– O cześć, szefie! Dzień dobry 😊
– Taką mam nadzieję… – mówię i podaję rękę na powitanie…
WYJAŚNIENIE:
Każdy szef ma prawo mieć obawy, jak przyjmie go zespół. To jest zupełnie normalne, że zastanawiasz się, co wezmą pod uwagę, czy Cię polubią w nowej roli, czy zechcą Cię słuchać?
Co zdarza się czasami, to to, że wyobrażamy sobie wyolbrzymiane sytuacje, i w myślach szykujemy się już na wojnę, zanim faktycznie spotkamy się z ludźmi.
Nawet nie zdajemy sobie sprawę z tego, że tym, co kieruje naszymi myślami, jest po prostu strach. Obawa przed oceną, przed porównaniem z innymi.
O czym zapominamy, to to, że nasze myśli wpływają na nasze uczucie, a te z kolei na nasze działania. Jeśli myślimy obronnie i szykujemy się na wojnę, to ludzie to wyczują i automatycznie zaczną zbroić się, nawet nie wiedząc dlaczego.
Ktoś musi przerwać to błędne koło.
Bądź tą osobą.
Krok 1. Zrozum, co się dzieje.
Krok 2. Ustal, co chcesz zrobić lub czego uniknąć.
Krok 3. Zmień pytania w swojej głowie.
Krok 4. Kontroluj swoje myśli.
Krok 5. Weryfikuj, jak się czujesz – to dobry barometr Twojego nastawienia.
Krok 6. Bierz odpowiedzialność za swoje myśli, uczucia i działania.
Bądźmy dla siebie łagodni,
Marta