Dziś temat z kategorii tabu. Czyli, tak jak lubię.
Terapia. Wciąż to coś dziwnego. Nienaturalnego. Wstydliwego. Przynajmniej w Polsce. W dużych miastach już może mniej. Ale cudów nie ma, jeszcze mamy sporo do zrobienia.
„Idziesz na terapię? Co z Tobą jest nie tak?”
Często się obawiamy się, że właśnie te słowa padną, gdy podzielimy się z kimś tym sekretem.
CO Z TOBĄ JEST NIE TAK…
Gdy złamiesz nogę, masz gorączkę czy boli Cię brzuch – idziesz do lekarza. I to jest normalne.
Gdy masz złamane serce, obolałą duszę czy mętlik w głowie – nie możesz iść do psychoterapeuty. Bo to wstyd.
Dziwne, prawda?
Nikt nie mówi: „Masz zwichnięty nadgarstek? Przestań o tym myśleć, przejdzie Ci.”
Ale gdy Twoje wszystko wewnętrzne się łamie, to często właśnie to słyszymy: „Daj już spokój z tym smutkiem, ogarnij się.”
Oł łelll, tak to nie działa.
Dlaczego o tym piszę. Tak jak już kiedyś wspominałam, dzięki temu, że piszę tu na Martosfera, różni ludzie otwierają się przede mną bardziej niż kiedyś. Bo czują, że mogą. I mogą!
I dlatego wiem, że wielu z nas przeżywa trudne chwile i właśnie terapeuta jest osobą, która świetnie mogłaby się przydać!
Miej odwagę powalczyć o siebie. Idź i korzystaj z tego, że dziś łatwiej o pomoc.
Jeśli przejmujesz się, co ludzie powiedzą, to im nie mów. Nie ich sprawa.
Półtora roku temu miałam mega trudny okres w życiu i poszłam do pewnej pani terapeutki. Była zarąbista. Pomogła mi uporządkować myśli i odzyskać kontrolę nad moimi uczuciami.
Nie czułam wstydu, czułam wdzięczność.
Nie ograbiaj się z tego.
Jeśli potrzebujesz, idź.
A jeśli myślisz, że tylko Ty tak masz (cokolwiek to jest), to wierz mi proszę. Jest nas więcej, niż myślisz.
Bądźmy dla siebie łagodni,
Marta