Liliputek był niepocieszony. Jak to możliwe, aby SZCZĘŚCIE, JEGO szczęście było tak nieuchwytne w słowach? Kaman, weź się w garść, powiedział sobie w myślach i skupił się mocniej. Kminił całą godzinę, a potem kolejną. I tak zeszła cała noc.
Cały upocony, zmęczony życiem i zlękniony zerknął w lustro nad ranem: No bida, pomyślał. Jak do jasnej ciasnej zrozumieć czym jest moje szczęście?
I wtem, raptem, tu i teraz spadła na niego mądrość przenajwiększa. AHA! (wykrzyknął w nadziei) poszukam w książkach!
Rzucił się jak szalony na księgarniaXYZ.com i nawrzucał do koszyka wszystko co miało w tytule: rozwój osobisty, odnajdź swoje szczęście, jesteś gigantem…
Zobaczył, że wyda swoje 3 pensje, ale mimo wszystko, wcisnął przycisk KUPUJ. Czekał 2 dni na wielką przesyłkę. Tuptał mini nóżkami za każdym razem, gdy słyszał ciężarówkę za rogiem, wpatrywał się z utęsknieniem w telefon czy przyszedł SMS i gorliwie przeglądał pocztę swą mejlową, aby odnaleźć ślad za paczką… I w końcu przybyła.
Cała w bieli.
Rzucił się na nią, rozerwał papier ochronny i spojrzał na tomiszcza, które kupił w amoku. A potem…
A potem wertował strony, przerzucał księgi, robił notatki jak szalony! I już po dwóch tygodniach stwierdził:
Nic z tego. Z książek się nie dowiem….